Translate

poniedziałek, 28 marca 2011

CHARMING CHARMS…STORY TELLING

Wystawy sklepów jubilerskich kuszą nas kolorowymi jak cukierki zawieszkami przedstawiającymi małe figurki zwierząt, przedmiotów codziennego użytku, litery, znaki zodiaku. Zawieszone są na maleńkich karabińczykach, za pomocą których dopina się je do bransoletki z dużych oczek. Za ich pomocą mamy stworzyć na przestrzeni lat własną kompozycję, która opowie historię naszego życia. Mogą pełnić rolę osobistego talizmanu, pamiątki albo też po prostu ozdoby. Ich własna historia jest dłuższa niż można by przypuszczać, patrząc jak lśnią nowością zza wystawowej szyby.
Współczesne charmsy

Ich rodowód ma swój początek w epoce wiktoriańskiej, nazwa ta odnosi się do czasów panowania królowej Wiktorii (1837 – 1901). Jako, że był to najdłużej trwający okres nieprzerwanego panowania jednego monarchy, jaki miał miejsce w historii imperium, moda kobieca kilkakrotnie zmieniła w tym czasie obowiązujący kształt sylwetki i można wyodrębnić trzy etapy: wczesny tzw. romantyczny do lat 60-tych XIX wieku, średni okres wiktoriański do ok. 1885 roku oraz okres schyłkowy, trwający aż do śmierci królowej.
Odkrycie złóż złota w Kalifornii (1848 r.), Australii (1851 r.), Południowej Afryce (1886 r.) i na Alasce (1898 r.) sprawia, że na rynku pojawia się duża ilość kruszcu, tanieją też wyroby jubilerskie. Niestety przedmioty z tamtych lat najczęściej nie posiadają wybitej próby, co znacznie utrudnia życie współczesnym kolekcjonerom. Odkrycie złóż diamentów w Afryce Płd. (1867 r.) spowodowało wzrost ich liczby na rynku i coraz częstsze ich stosowanie.
Epoka wiktoriańska to okres w którym zwraca się szczególną uwagę na zachowanie pozorów, przestrzeganie reguł i hołdowanie konwenansom. Biżuteria jest sposobem manifestowania przekonań i uczuć, kształtowania wizerunku noszącej ją osoby. Naturalnie są to uczucia pozytywne i wzniosłe, nie ma mowy o okazywaniu w ten sposób niezadowolenia, nienawiści czy rozpaczy. Noszenie osobistych drobiazgów, służących np. do robótek ręcznych, w tak wyeksponowany sposób jak na châtelaines, świadczyło o pracowitości panny.
We wczesnym okresie panowania królowej, która sama bardzo lubiła biżuterię , jest ona noszona w dużych ilościach. Wzornictwo jest zainspirowane światem roślin i zwierząt, ozdoby są dość duże
a kolory krzykliwe. Ulubionym motywem młodej królowej jest wąż, czasem stylizowany w wijące się ornamenty – serpentyny, ma symbolizować wierność i miłość. Popularnym motywem są też winogrona, ptaki i inne elementy przywodzące na myśl rajski ogród oraz ornamenty celtyckie wprowadzone
do wzornictwa po zakupieniu w 1848 r. przez parę królewską zamku Balmoral w Kaledonii (Szkocja).
Etykieta określa jakiego rodzaju strój i biżuteria jest odpowiednia na daną okazję. W związku
z czym umożliwiono jej modyfikowanie w zależności od sytuacji. Na wieczorne przyjęcia, kolacje, tańce czy wyjścia do teatru nosi się złoto, na inne okazje odpowiednie są ozdoby z kości słoniowej, szylkretu, pereł i koralowca. Z okazji 60-lecia panowania królowej Wiktorii pojawia się biżuteria
z motywem litery „V” i datami 1837 i 1897. Noszą ją osoby identyfikujące się z rodziną królewską
i popierające monarchię. Podobnie jest, gdy umiera król, społeczeństwo przyłącza się w żałobie
do swojej królowej. W okresie schyłkowym najpopularniejsza jest biżuteria z emblematami Memento Mori i symbolami przemijania, wiary i śmierci, anioły, krzyże i kotwice, szkielety, czaszki czy dłoń trzymająca wieniec to typowe motywy dla wiktoriańskiej biżuterii żałobnej. Kamienie to granaty, gagaty i onyksy.
Na uwagę zasługują też pudełka na biżuterię, jest w nich często miejsce na ukrycie pukla włosów ukochanego. Biżuteria tej epoki była szczególna ze względu na sentymentalne i symboliczne konotacje. 

Châtelaines ze złota służące do kolekcjonowania gemm i ze srebra- mające bardziej utylitarny charakter

W związku z podróżami i odkryciami archeologicznymi trwa wielka fascynacja kulturą antyczną, następuje zwrot ku wzornictwu egipskiemu, greckiemu, czy rzymskiemu oraz renesansowej kulturze. Pasją staje się kolekcjonowanie medalionów, takich jak gemma i kamea – na wzór antyczny.  /z łaciny gemma to pączek, oczko winorośli, drogi kamień, z wklęsłym reliefem, podczas gdy kamea, ma wzór wypukły z arabskiego kamma oznacza garb, wypukłość/.Nosi się je na łańcuszkach. Służą temu sztalenki (châtelaines) , przyczepiane do paska, zarówno przez kobiety jak i przez mężczyzn.
W 1764 r. znany z produkcji wyjątkowej urody porcelany stołowej Josiah Wedgwood wprowadza jaspisowe wyroby z twardej, nieszkliwionej kamionki. Reliefy wykonywane na takich plakietkach były niezwykle białe, co dawało efekt do złudzenia przypominający kamee. Jaspisowe medaliony Wedgwooda także zawieszano na łańcuszkach châtelaines.
Châtelaines pojawiły się po raz pierwszy w XVI wieku, ale największą popularność zyskały
z końcem XVIII i początkiem XIX wieku. Klasyczne châtelaines składa się z 5-9 krótkich łańcuszków,
w wersji dla mężczyzn łańcuszki są dłuższe. Panowie noszą na nich zegarki, pieczęcie i talizmany, przedmioty ozdobne i prestiżowe, podczas gdy panie wieszają na nich także bardziej użyteczne przedmioty, np. małe, bogato zdobione pojemniczki, które są przybornikiem mieszczącym takie niezbędne każdej kobiecie tamtej epoki akcesoria jak haczyk do zapinania i sznurowania gorsetu, haczyk do zapinania butów (damskie buty sięgają ponad kostkę i zapinane są na maleńkie guziczki,
a gorset raczej nie ułatwia schylania się do nich) oraz haczyk do zapinania guzików w rękawiczkach
(te wieczorowe sięgają ponad łokieć i są wykonane z cienkiej, wysokogatunkowej skóry – idealne dopasowanie do kształtu ręki zawdzięczają rozcięciom usytuowanym od nadgarstka do łokcia,
po wewnętrznej stronie przedramienia, rozcięcie jest zapinane na maleńkie guziczki). Smukłe kostki, które pokazywano jedynie przypadkiem, podobnie jak wąska talia i szczupłe, drobne dłonie są uważane za wielki atut, który każda elegantka chce podkreślić.
Macaroni, to dłuższa wersja châtelaines, składają się z 2 łańcuszków o równej długości,
na jednym noszono ozdobny medalion z kilkoma haczykami do podwieszania drobnych przedmiotów, na drugim tzw. fausse montre, czyli fałszywy zegarek, będący faktycznie futerałem na małe lusterko, poduszeczkę do szpilek czy buteleczkę soli trzeźwiących. Koperty fausse montre są równie bogato zdobione jak w prawdziwych zegarkach. Najczęściej spotyka się je wykonane ze srebra lub złota
i pokryte emalią lub zdobione kamieniami szlachetnymi. Ewenementem końca XVIII w. są ozdoby
ze szlifowanej stali, w kształcie fasetowanych koralików, nitowane przy podstawie i dające efekt podobny do gęsto osadzanych małych diamentów lub strasu, to nowość która wzbudziła zachwyt i jest noszona nawet przez przedstawicieli wyższych warstw społecznych. Postęp techniczny i nowe zdobycze rewolucji przemysłowej są powodem do dumy, takie ozdoby mają świadczyć, że ich właściciel jest człowiekiem światłym i podąża za duchem epoki. Okres ten jest w wielu krajach areną działań wojennych i tworzenia się nowych państw, silna staje się tożsamość narodowa, często kosztowności ofiarowywane są na cele wojenne (czy to w 1759 r. we Francji, czy to później w Polsce na rzecz powstania). Nosi się biżuterię ze szlifowanej stali z emblematami patriotycznymi.
Karykatura zamieszczona w prasie, kpi ze zwyczaju noszenia na châtelaines wszystkiego, co tylko było możliwe

Châtelaines służą nie tylko kolekcjonerom medalionów, mają też bardziej praktyczne zastosowanie, nosi się na nich różne drobiazgi, przedmioty codziennego użytku. Rzeczy te – jak zresztą wszystko w tamtym czasie pokryte jest bogatą dekoracja i ornamentyką. Fakt, że coś jest użyteczne i praktyczne, nie oznacza wcale, że musi być brzydkie. Na łańcuszkach przypiętych do sztalenek można nosić fiolkę soli trzeźwiących, bukiecik kwiatów w specjalnych uchwycie zakończonym łańcuszkiem, balowy karnecik, maleńki ołówek służący do pisania w tymże karneciku, zegarek w zamykanej kopercie, wachlarz lub klucze. Na klucz zamyka się nie tylko drzwi spiżarni, ale i cukiernice i specjalne stojaki na karafki z alkoholem, sekretarzyki na listy i inne osobiste przedmioty – sztalenki zawieszane na pasku sukni są wiec bardzo wygodne dla pani domu w życiu codziennym. Suknie bowiem nadal nie posiadają kieszeni, na fotografiach i obrazach z tego czasu widoczne są u pasków sukien wyjściowych zawieszone małe sakiewki. Z czasem klucze i drobne przybory służące m. in. do robótek ręcznych ulegną miniaturyzacji
i będą pełnić wyłącznie rolę ozdób.

Trwa rewolucja przemysłowa, biżuteria niegdyś będąca towarem luksusowym, staje się dostępna nie tylko dla arystokratów i przedstawicieli zamożnej burżuazji. Od połowy XVII w. na szeroką skalę rozpoczyna się produkcja sztucznej biżuterii. George Ravenscroft w 1676 r. wynalazł metodę wytwarzania strasu – szkła z domieszką tlenku ołowiu, który nadaje mu połysk niezbędny do imitowania kamieni szlachetnych. Wtedy jeszcze brakuje odpowiedniej dla nich oprawy, ale w 1720 r. wynaleziono tombak – stop miedzi z cynkiem, wyglądem przypominający złoto, choć dużo od niego lżejszy – idealny do produkcji biżuterii na masowa skalę. Również niższe warstwy społeczne podążają za moda, rozwija się przemysł włókienniczy i wytwórczy mający zaspokoić rosnące potrzeby.
Męskie, wiktoriańskie châtelaines,                                         Damski, secesyjny zestaw: karnecik + ołówek i sakiewka
z zegarkiem kompasem i scyzorykiem

Na skutek dynamicznego procesu urbanizacji, miasta są przeludnione. Londyn w 1810 r. liczy ponad milion mieszkańców, w 200 tys. domów i dopiero 4 następujące po sobie w latach 1830-1866 epidemie cholery, które pochłonęły 37 tys. ofiar, skłaniają do budowy sieci kanalizacyjnej w mieście, z wyprowadzeniem ścieków poza granice miasta. Wcześniej nieczystości spływają bezpośrednio do rzeki i zanieczyszczają ujęcia wody pitnej. Miasto nie zna dzisiejszych problemów takich jak smog , ma jednak swoje – komunikacja odbywa się głównie dzięki konnym bryczkom i dorożkom. Domy zamiast garaży posiadają stajnie. Fetor jaki panuje na ulicach skłania do noszenia przy sobie maleńkich pojemniczków na wonności nazywanych pomaderami, bukiecików kwiatów, np. fiołków przypiętych do sukni w uchwycie lub soli trzeźwiących – niezbędnych damom, którym z powodu krępujących gorsetów często przydarzają się omdlenia. Drobiazgi te często przypina się do łańcuszków sztalenek.
W wyniku złych warunków sanitarnych śmiertelność jest bardzo wysoka, żałoba po bliskich jest stałym elementem życia – dokładnie skodyfikowano jej zasady, osoba nie przestrzegająca tych ograniczeń musi się liczyć z karą wykluczenia z towarzystwa – szczególnie dotkliwą, gdyż życie towarzyskie i spotkania są podstawową rozrywką. Określono m.in. : okres trwania w zależności od stopnia pokrewieństwa, dozwolone ubiory i kolory w poszczególnych etapach jej trwania oraz biżuterię jaką należy nosić. Szczególny wpływ na rozwój tej mody ma fakt, że królowa Wiktoria po stracie męża sama pogrążyła się w głębokiej żałobie – nazywano ją wdową z Windsoru.
Wielką Brytanię epoki wiktoriańskiej nazywano imperium, nad którym słońce nigdy nie zachodzi, ze względu na jej zamorskie kolonie. Wiele kobiet czekało na powrót swoich bliskich, czy to pływających na statkach handlowych czy służących w armii. Często nosiły biżuterię z ich podobiznami. Bardzo popularne były tzw. sekretniki, otwierane medaliony ze skrytką na miniaturowy portret, fotografię lub kosmyk włosów i inne sentymentalne pamiątki. 
Kobieta w tamtej epoce jest ucieleśnieniem wszelkich cnót i ideałów, nie może pozwolić sobie na uleganie słabościom i zachciankom, niemniej jednak ma coraz większe prawa, rozpoczyna się proces emancypacji – kobiety mają też coraz więcej do powiedzenia o swoim losie, wyglądzie czy biżuterii.
Są coraz lepiej wykształcone, podróżują, zajmują się sztuką i literaturą, nie tylko w domowym zaciszu na użytek własny, uczestniczą w życiu towarzyskim. Panującą wówczas słynna rygorystyczna moralność głosząca potrzebę ukrywania lub wręcz ich tłamszenia, zobowiązuje do dostosowania się do konwenansów społecznych. Idealna kobieta wiktoriańska to model "anioła w domu", kobieta zarówno piękna, jak i zaradna, pracowita, odpowiedzialna, będąca strażniczką domowego ciepła i moralności.


Złote charmsy vintage

W modzie męskiej za potomka châtelaines można uznać zegarek z dewizką, noszony na łańcuszku przypiętym do kamizelki i chowany w jej kieszonce. W modzie damskiej drobne przedmioty użytkowe trafiły do torebek, zaś łańcuszki noszone na paskach sukni trafiają na nadgarstki i pełnią rolę dekoracyjną. Wiek XX, I i II wojna światowa, emancypacja kobiet i szereg zmian zachodzących w życiu codziennym spowodowało, że zwyczaj noszenia châtelaines odchodzi w Europie w zapomnienie.
Moda na charmsy przenosi się za ocean. Tam żołnierze wracający z frontu, czy to w Europie czy na wyspach Pacyfiku, przywożą swoim kobietom mnóstwo sentymentalnych pamiątek, są to najczęściej małe wisiorki, monety i zabawki, z motywami charakterystycznymi dla miejsca ich pochodzenia – nie wszystkie od razu są gotowe do zawieszenia na bransoletkach, niektóre oddaje się do oprawy u jubilera.
Przedsiębiorczy jubilerzy szybko podchwycili nową modę, powstają całe serie maleńkich wisiorków z motywami odnoszącymi się do życia codziennego.












Bardzo popularnym motywem są tzw. ruchome charmsy, wzorowane na sekretnikach – po otwarciu okazuje się, że skrywają jakąś zaskakującą i zabawną tajemnicę – niespodziankę.
Charming charms były niezwykle popularne wśród Amerykanek w latach 50-tych. Panował wtedy zwyczaj obdarowywania młodych dziewcząt zawieszkami do bransoletek z okazji np. uzyskania pełnoletności, ukończenia szkoły. Kolekcja powstawała stopniowo, kolejne zawieszki kupowano
z okazji zamążpójścia czy narodzin dziecka, rejsu statkiem wycieczkowym – popularny zwyczaj odbywania takiej podróży na rocznice ślubu. Wraz z upływem czasu prezenty te tworzyły coś w rodzaju pamiętnika lub kolekcję tematyczną, wyrażającą zainteresowanie jej właścicielki np. muzyką czy chociażby lotami w kosmos. Na sprzedaż w domu aukcyjnym wystawiono bransoletkę z lat 50-tych, w której obok plakietek z logo NASA i APOLLO, są charmsy mające kształt rakiety, kosmonauty czy sputnika. W katalogu domu aukcyjnego napisano, że należała do żony jednego z fotografów pracujących dla NASA, która kolekcjonowała gadżety związane z praca jej męża.

Wyrażanie osobistych odczuć przez kobiety w otwarty sposób nadal nie było w dobrym tonie, stąd charmsy mają swoją ukrytą symbolikę, podobną do tzw. mowy kwiatów. Delfin symbolizuje radość życia i zabawę, ciasto, często tort weselny – słodycz życia, motyl – barwne życie, ważka – szczęście, krzyż – błogosławieństwo, balerina – marzenia, słoń oznacza cenne życiowe wspomnienia, kwiat – miłość, która wkrótce rozkwitnie, torebka, sakiewka to symbol dobrobytu. Samolot, samochód czy walizka oznaczają zapowiedź przygód i podróży, serce – prawdziwą miłość, która zawsze cię odnajdzie. Pantofelek na obcasie, to życie pełne stylu i blasku, sowa symbolizuje mądrość życiową, a znaczek pocztowy fakt, że dobra wiadomość zawsze znajdzie swoją drogę by do ciebie dotrzeć, gwiazda oznacza spełnienie skrytego marzenia. Róża to piękno, biedronka – szczęście, klucz oznacza szczęśliwy dom, kłódka zaś, że twoje marzenie się ziści.
A jeśli już mowa o modzie na charming charms, która ogarnęła Amerykę na początku XX wieku, trzeba wspomnieć jeszcze o jednym jej aspekcie, związanym z automatami Gummball, sprzedającymi słodycze, do których dołączone były miniaturowe zabawki wykonane z celuloidu. Zabawki te występują albo jako niemalowane w kolorze kości słoniowej, lub kolorowe ręcznie malowane i tworzą całe serie tematyczne np. zwierzęta egzotyczne, zwierzęta hodowlane, sporty czy sprzęty domowe, bohaterowie popularnych wówczas komiksów i bajek. Kiedyś zbierały je tylko dzieci i tworzyły z nich swoją dziecinną biżuterię, dziś zbierają je dorośli kolekcjonerzy. Nadal można powszechnie spotkać takie automaty ze słodyczami, jednak charmsy o których mowa pochodzą z lat 1920-1980, a ich współczesne plastikowe odpowiedniki nie maja wartości kolekcjonerskiej – być może na razie. 
W latach 50-tych zaprzestano używania celuloidu jako tworzywa do produkcji zabawek, które były przeznaczano dla dzieci – głównie ze względu na jego łatwopalność i zagrożenie jakie w związku z tym stwarzał. Zresztą za ich złoty wiek uznaje się właśnie lata 50-te i 60-te, tak bardzo dzisiaj znowu modne na fali mody swing i rockabilly. Stroje i gadżety z tamtych lat są szczególnie poszukiwane przez kolekcjonerów i wielbicieli. A sama maszyna Gumball stała się kultowa, dla wielu jest wymarzonym eksponatem designerskiego wnętrza w stylu lat 50-tych i zabawną ozdobą salonu. Celuloidowe charmsy i zwyczaj ich zbierania stał się elementem pop kultury i zainspirował powstanie charmsów, które przedstawiają same automaty Gumball, czy też najróżniejsze wariacje na ich temat dostępne w sklepach ze sztuczną biżuterią. W latach 2008 – 2009 kolorowe kulki z gumy zawojowały kolekcje DKNY, Just Cavalli i Louis Vuitton, każdy zna zabawne gumowe z wyglądu (tworzywo nazywane Mel-flex) szpilki Vivienne Westwood z lśniącą kulką – bombą na nosku, stworzone we współpracy z marką Mellisa. 
 
Współczesne charmsy przedstawiające                      Współczesna biżuteria inspirowana
automaty Gumball,                                                      celuloidowymi charmsami zbieranymi przez dzieci
m.in. pierwszy od lewej firmy Juicy Couture

 
Gumball jako powtarzający się motyw pop kultury

Charmsy ze złota i srebra też doczekały się swoich kolejnych 5 minut. Na fali wielkiego zainteresowania modą Vintage w latach 80-tych i 90-tych XX wieku, zostały ponownie odkryte w gablotach antykwariatów i na pchlich targach. Kolekcjonerki i wielbicielki ubrań vintage poszukiwały też interesujących dodatków i biżuterii. Zwróciły uwagę na te dziwne i kolorowe figurki, na nowo odkryły przyjemność ich kolekcjonowania. Smutne, że przedmioty o tak sentymentalnym i osobistym charakterze jak charmsy trafiły tam jako bezużyteczne i wyprzedawane przez spadkobierców, dla których stanowiły jedynie element masy spadkowej i nie miały żadnej wartości, oprócz finansowej. Bardzo rzadko zdarza się, że ktoś nosi je od kilku pokoleń. Wyjątkiem jest Keira Knightley - wielka wielbicielka mody vintage, która nosi łańcuszek z zegarkiem, podarowany jej babci przez dziadka. Kolejne charmsy: miecz i statek, dostała od swojego agenta, gdy starała się o rolę w „Piratach z Karaibów” i ponoć to właśnie te drobiazgi przyniosły jej szczęście i błyskawiczny awans na początku kariery aktorskiej. Sama mówi o sobie, że jest przesądna. I tu pojawia się wątek, o którym współczesne posiadaczki charmsów raczej rzadko mówią, ale często są to prezenty ofiarowane z jakimś podtekstem, życzeniem – słoń z podniesioną trąbą jest dobrym prezentem dla przyszłych maturzystek. Słowo charms można też tłumaczyć jako urok – zaklęcie, talizman i amulet. 

Bransoletka vintage z charmsami ze złota

Dziś modę kształtują fotografie celebrytów, jeśli oni coś noszą oznacza to, że wkrótce nosić będą to wszyscy. Victoria Beckham, Lindsay Lohan, Paris Hilton, Britney Spears, Jennifer Aniston były widziane z charmsami na nadgarstkach lub przy torbach.
Mary Kate Olsen ma bransoletkę z charmsami w postaci kolorowych emaliowanych zwierzątek. Jessica Alba na londyńskiej premierze filmu Fantastyczna czwórka: Narodziny Srebrnego Surfera / Fantastic Four: Rise of the Silver Surfer (2007 r.) wystąpiła w sukni od Gucci’ego, na nadgarstku miała złotą bransoletkę do charmsów.
kadr z filmu Sky Captain and the World of Tomorrow 2004 r., od lewej: Angelina Jolie, Jude Law i Gwyneth Paltrow /bransoletka z charmsami widoczna na ręce Gwyneth /
Chociaż najczęściej noszą je celebrytki podziwiane na pierwszych stronach gazet, to równie często spotykamy je w filmach i w literaturze. W filmie „Sky Kapitan i świat jutra” (akcja toczy się w latach 30-tych) grana przez Gwyneth Paltrow dziennikarka Polly Perkins nosi bransoletkę z charmsami, m.in. w kształcie samolotów. Jedna z małych bohaterek współczesnej powieści „Co widziały wrony” (akcja toczy się m.in. w latach 60-tych w Kanadzie) z niecierpliwością czeka na powrót swojego ojca z kolejnej podróży służbowej – obiecał przywieźć jej kolejną zawieszkę do bransoletki – jej największego skarbu podziwianego przez wszystkie koleżanki z klasy. Piosenkarka Mariah Carey ma w swoim dorobku album pod tytułem – Charmbracelet, wydany w 2002 r. Napisano o nich kilka książek m.in. „My Mather’s Charms – Timeless Gifts of Family Wisdom” Kathleen Oldford i „The Charm of Charms” Jade Albert i Ki Hackney i inne tytuły dostępne na amazon.com. Czasem zawierają bardzo osobiste historie kobiet i ich rodzin z biżuterią w tle, część jest albumami pełnymi kolorowych fotografii, zdarzają się też kompendia wiedzy mające służyć kolekcjonerom takiej biżuterii.
Po traumatycznych przeżyciach związanych z zamachami 11 września w USA odnotowano wzrost zainteresowania tego rodzaju sentymentalna biżuterią, za pomocą której można wyrazić uczucia wobec bliskiej nam osoby. Wiele osób za pomocą charmsów chce przenieść się do bezpiecznych czasów ich dzieciństwa, w barwnej i dostatniej Ameryce lat 50-tych. Bycie sentymentalnym i przesądnym nie jest już passe. Szczególnie jeśli nasze charmsy to produkt jakiejś znanej marki. Być może to jest właśnie współczesną interpretacją talizmanu – chowamy się za rozpoznawalnym znakiem firmowym, którego nikt nie skrytykuje i nie zostaniemy posądzeni o brak wyczucia stylu czy gustu. Kiedyś charmsy wyrażały tęsknotę za kimś bliskim, dziś raczej za luksusem i markowymi przedmiotami. Można kupić zawieszki w kształcie telefonów komórkowych, laptopów, skuterów, torebek czy butów – ot atrybuty współczesnej kobiety – poduszeczki do szpilek, odeszły do lamusa ustępując miejsca szpilkom np. od Blachnika. Obecnie większość pożądanych marek będących synonimem luksusu, ma w swojej ofercie charmsy – najczęściej przedstawiające ich logo. Np. Louis Vuitton kojarzony głównie z torbami i torebkami, sprzedaje równie drogie i luksusowe bransoletki z charakterystycznymi monogramami i rozetką, które tworzą charakterystyczny dla tego domu mody deseń.
Niemniej jednak nieodgadnione pozostają dla mnie intencje jakie przyświecały projektantom zawieszek w kształcie ceramiki sanitarnej (sic!), które możemy obecnie nabyć w kilku sklepach. Emaliowana wanna, czy WC – nie bardzo widzę to w kontekście równouprawnienia. Czy ma to oznaczać coś w rodzaju sprawności harcerskiej dla wzorowej pani domu, która sprząta z siłą wodospadu? Czy raczej taki żart nawiązujący do postaci kobiety pracującej z serialu „Czterdziestolatek”, która żadnej pracy się nie boi i w jednym z odcinków puka do drzwi Karwowskich jako hydraulik? Widzowie telewizyjnego serialu „Klub Szalonych Dziewic”, mogli zobaczyć jak jedna z bohaterek na swoim wieczorze panieńskim dostaje od przyjaciółek bransoletkę z charmsami w postaci liter: K, S, D. W momencie wręczania tegoż prezentu bardzo dobrze widoczne było logo producenta na opakowaniu – nawet najmniej domyślni, mogli udać się nazajutrz do jednego ze sklepów tej sieci i kupić sobie taką samą bransoletkę. Środki masowego przekazu mają wielką siłę w kreowaniu naszych gustów i wiele sposobów by przyciągnąć naszą uwagę.
Jedna z moich koleżanek, od dłuższego czasu demonstracyjnie oglądała wystawy sklepów jubilerskich w obecności swojego męża i głośno rozważała zakup takiej bransoletki. Zbliżały się święta. Pod choinką znalazła maszynkę do mięsa, niestety w skali 1:1. Dopiero wtedy powiedziała mu wprost, o czym marzy. Użyła nawet argumentu, że dzięki temu już zawsze będzie wiedział co jej kupić – kolejny element do kolekcji i wszystkie rocznice ma z głowy. Jesteśmy na co dzień takie zorganizowane i przezorne, zawsze rozważne a rzadko romantyczne. Kto mógłby pomyśleć, że marzymy o wiśniach i to nie w czekoladzie a ze srebra. Przecież to takie infantylne, tylko dzieci noszą wiśnie jak prawdziwe kolczyki. Nie mniej odrobina kiczu, jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Nie bójmy się odkrywać w sobie tej dziecięcej radości. Cieszmy się tym co mamy i eksperymentujmy z modą w ogóle i na charmsy, bo to dobra zabawa i dużo pozytywnej energii. Taka kolekcja na ręku to świetny temat do tzw. Small took, z których nie bez powodu właśnie Anglicy uczynili wręcz sztukę. Odważmy się na tą odrobinę szaleństwa i pod rękawem białej bluzki w korporacyjnym mundurku miejmy jakiegoś kolorowego asa. Może kiedyś opowiemy o tym naszym wnukom i przekażemy im nasze charmsy, zamiast smętnych opowieści o wiecznie pustych sklepach i kolejkach za wszystkim. Ja mogę się mylić, ale faktem jest, że Nina Garcia umieściła je na 19 miejscu w swojej „Klasycznej setce, Czyli Co Powinna Mieć w Szafie Każda Kobieta z Klasą”.
opublikowano na: projektowaniemody.pl 

1 komentarz: